czwartek, 18 sierpnia 2016

Dwór cierni i róż - Sarah J. Maas

Było to moje drugie podejście do twórczości Sarah J. Maas. Pierwszy tom Szklanego Tronu zdecydowanie nie przypadł mi do gustu - dosyć płytka, przewidywalna fabuła i straszliwie irytująca główna bohaterka skutecznie zniechęciły mnie do kontynuowania tej serii. Po lekturze Dworu mogę powiedzieć, że na całe szczęście często daję autorom drugą szansę, bo kolejna seria od Pani Maas zaczyna się całkiem obiecująco.


Było to moje drugie podejście do twórczości Sarah J. Maas. Pierwszy tom Szklanego Tronu zdecydowanie nie przypadł mi do gustu - dosyć płytka, przewidywalna fabuła i straszliwie irytująca główna bohaterka skutecznie zniechęciły mnie do kontynuowania tej serii. Po lekturze Dworu mogę powiedzieć, że na całe szczęście często daję autorom drugą szansę, bo kolejna seria od Pani Maas zaczyna się całkiem obiecująco. Na początku trzeba zaznaczyć - Dwór Cierni i Róż to w głównej mierze, co prawda całkiem dobrze napisany, ale jednak, romans. Wszystkie inne wątki są raczej tłem dla rozwijającej się relacji między Tamlinem i Feyre, co sprawiało, że miejscami czułam się jakbym czytała harlequina z nieco bardziej rozbudowanym światem. Więc jeśli nie jesteś fanem romasów trzymałabym się od tej pozycji z daleka. Historia jest porządna, ale im dalej zgłębiamy się w fabułę, tym bardziej schematyczna się stawała. Spotykamy główną bohaterkę - Feyrę, w chwili, kiedy omyłkowo zabija Fae pod postacią wilka, żeby wyżywić swoją rodzinę. Oczywiście, to powoduje lawinę wydarzeń, które sprowadzają Feyrę do krainy nieśmiertelnych Fae i wrzucają w wir wydarzeń opartych na baśni o Pięknej i Bestii. Już od pierwszych stron widać poprawę warsztatu u Maas - fabuła jest wciągająca na tyle, że osobiście już w połowie nie byłam w stanie odkleić się od książki. Troszeczkę mogę przyczepić się do samej konstrukcji, która jest prosta, bez wątków pobocznych, czy zawirowań w narracji. Sztywno trzymamy się punktu widzenia Feyry, śledząc jej przygody. Czy to źle? W przypadku kierunku jaki obrała pani Maas, gdzie głównym elementem jest wątek romantyczny, to zdecydowanie nie przeszkadza. Chociaż osobiście uważam, że historia miała potencjał, żeby jeszcze w tym tomie rozwinąć skrzydła także przy wątkach bohaterów pobocznych. Być może otrzymamy to w następnych tomach - bo szczerze wątpię, żeby przez trzy tomy fabuła skupiała się na wątku Tamlina i Feyre.
Poprawę widać również w konstrukcji głównej bohaterki - jest zdecydowanie bardziej wyważona i łatwiej się z nią utożsamiać . Feyra jest silna i rezolutna, ale nie jest to siła przesadzona i w dodatku umniejszona przez fakt, że otoczona jest istotami o wiele od niej potężniejszymi.Na plus jeszcze idzie fakt, że narrator nie zachwyca się nią co drugie zdanie, pozwalając, żeby czytelnik ocenił ją poprzez czyny. Jak jako retelling sprawdził się Dwór Cierni i Róż? Zdecydowanie nie jest to najlepsza tego typu pozycja jaką czytałam. Podobała mi się dekonstrukcja pewnych archetypów. Przykładowo - disneyowska miłość do książek Pięknej, została zastąpiona... nauką czytania, a osoba która wyruszyła próbować odzyskać Feyrę to nie ojciec, a siostra. Niestety sam charakter relacji między Piękną a Bestią nie został przekazany za dobrze, a wątek romantyczny przypominał raczej miłość od (prawie) pierwszego wejrzenia niż charakterystyczne oswajanie bestii. Jest też jedna sprawa, która mocno popsuła mi odbiór tej książki - nie potrafiłam polubić Tamlina. Jak dla mnie jego postać wyszła wyjątkowo płasko i wręcz odpychająco. Miałam wrażenie, że jego wątek miłosny z Feyrą był strasznie powierzchowny i, jak na moje gusta, rozwinął się za szybko. Narrator miejscami wręcz na siłę starał się pokazać go w dobrym świetle, nawet w chwilach kiedy zachowywał się bezczelnie i arogancko. Ponadto ciężko było mi uwierzyć, że arogancki, na zabój przystojny fae ma być odpowiednikiem archetypu Bestii. Nie widziałam u Tamlina podkreślonych żadnych negatywnych cech, których pokonywanie było przecież centralnym punktem tejże baśni. I nawet jego, niby, porywczy charakter nie zapunktował, bo nigdy nie został użyty do tego, żeby stworzyć jakąś trudność w jego relacji z Feyrą. Dlatego, mimo posiadania zwierzęcej formy, swoim charakterem oraz prezentacją bardziej przypominał mi upierdliwego i natarczywego Gastona, który chciał w sobie rozkochać Bellę za wszelką cenę, i był przedstawiony właśnie jako idealny partner. Za to bardzo polubiłam postacie poboczne - Luciena, Rhysanda i (o dziwo!) Nestę. Bohaterowie drugoplanowi to był zdecydowanie jeden z mocniejszych pozytywów tej powieści - ciekawi, posiadający swoje własne perypetie, to właśnie dla nich, a nie dla Tamlina i Feyry, kontynuowałam czytanie. Jeśli lubisz romanse pewnie znajdziesz tu coś dla siebie. Jeśli szukasz pełnokrwistego fantasy? Omijałabym raczej szerokim łukiem. Jest tu zalążek czegoś ciekawego pod postacią szczątkowego wątku politycznego i ciekawych bohaterów pobocznych. I przyznaję, że liczę na rozwinięcie tych dwóch elementów w kontynuacji, bo mam wrażenie, że wątek romansu między Feyrą i Tamlinem miał swoje zakończenie w tym tomie i jedyne co można do niego dodać to ewentualne kłopoty wynikające właśnie z innych elementów fabularnych.

Tytuł: Dwór cierni i róż
Seria: Dwór cierni i róż
Autor: Sarah J. Maas
Wydanie recenzjowane : Uroboros
Wydanie polskie: Uroboros


Ocena:

6/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz